niedziela, 6 grudnia 2020

Jestem zmęczona…

jestem zmęczona

przekroczyłam granicę

dzielności

to nie przeszkadza dalej żyć

tylko stres wielki i smutek

nie krzyczę z bezsilności

nie wierzę

że mogę coś zmienić

nie umiem się poddawać

nie umiem narzekać

nie lubię mazgajstwa i dupowatości

zapętliłam się w tym wszystkim co stanowi

dzień

związek

pracę

obowiązki i marzenia

żyję obok kogoś

bo nie z kimś

odbiera mi energię

dając w zamian pustkę…

piątek, 2 października 2020

Poukładany świat...

zachwiałam się na progu domu                                                

może słabe mam fundamenty

może dopadł mnie dreszcz

zwątpienia

może wspomnienia obudziły licho

muszę się zatrzymać

nie wystarczy odwrócenie głowy

trzepnięcie po łapkach

musi zaboleć

mocno

teraz

już

by za zakrętem

nie zderzyć się

z nadchodzącą

niewiadomą...

 

wtorek, 18 sierpnia 2020

Warmińska "służba" zdrowia...

 wstrętne kitle

odpychające spojrzeniem

warknięciem

od progu przychodni

karetki

oddziału ratunkowego

przy boleści serca

na granicy

utraty przytomności

padaniu na pysk 

po przejściu kilku kroków

zdiagnozowany rozmową telefoniczną

odsyłającą Cię

do zakaźnego 

na wymaz

tam

przetrzymywany pod drzwiami

przyjmujesz spokojnie 

głośno wyrażoną opinię

o zawracaniu głowy

a może tyłka

w tym czasie czekający 

na ławeczce 

kolejny wyrzucony z Olsztyna 

obwarczony w Ostródzie

facet kaszlący krwią

przez telefon informuje żonę (chyba)

że jak go nie przyjmą 

to zdejmie maseczkę 

i odwiedzi przed powrotem do domu

kilka sklepów

restauracji

kolejna jazda

kolejne dni i kilometry

odwracam się od paskudy z ratunkowego

która po jednym rzucie oka 

sarkastycznie stwierdza

że konował kierujący Cię

na SOR

to idiota

bo zawału na EKG nie widzi 

by nie zareagować agresywnie

nie chcę siedzieć

i nie chcę

by to coś

zostało bohaterką

oddziału ratunkowego

mam gdzieś

czy to zawał

wyrostek

hemoroidy

to Człowiek

podłoto w bieli

czy zieleni

w końcu też trafisz

na jakiegoś padalca w kitlu...






 


czwartek, 13 sierpnia 2020

Po swojemu żyjąc... (Arek nazwał TO pójściem jak dzik w żołędzie)

 ze zbędnym pośpiechem 

w tle

zaliczyłam w pracy

kant krzesła 

niszczarkę

podłogę

ozdabiając

kolano tęczą

czaszkę śliwką

co do żeber

to jeszcze nie wiem

ale 

dobrze nie jest...


środa, 29 lipca 2020

To takie proste...

daję za wygraną
odpuszczam sobie
Tobie
mówiłam kiedyś
zapomniałeś?
wybaczam ciszę
nie walczę z nią
zasypiam
nie Ty mnie obudzisz...

piątek, 17 lipca 2020

Szukałam Oazy...

znalazłam
piękną
zieloną
przyjazną
mogłam odpocząć
zasnąć
nie bałam się
rankiem
zaczerpnęłam wody
poparzyłam palce
ktoś skaził źródło
człowiek?
trzeba było trzymać się pustyni
bezpieczniej...

wtorek, 5 maja 2020

Bajka...

Kmieć udający Juranda
wasal flaszki
unikający danin
święcący brudnymi portkami
i zarośniętym pyskiem
odpuszczający sobie
bycie godnym
leży pod drzwiami
dowlókł się
drzwi zamknięte
nie ma już
pani na zamku...


czwartek, 13 lutego 2020

Nie może mnie zabraknąć...

To jutro
Twoje plany?
remont
coś z baniaczka
358 razy
mamusia
życie gromadne
którego nie znoszę
koncert w Jezioranach?
paskudny grymas
rozwleczone nie
rozumiem?
nie rozumiem
nie muszę
jutro odetchnę
odwiedzę Pawła
dam się przytulić duchom
Sing on the window
Going home
Leonardzie...